Witam Was :* Szczerze jak ma być tak skwarno przez całe dwa miesiące to ja dziękuję za takie lato. Nic nie można praktycznie robić - moja miłość do wiosny nie ustanie, przynajmniej można normalnie oddychać.
Wczoraj dla zabicia nudy w sobotni wieczór, postanowiłam pójść do kina wraz z moją kumpelą Sylwią na film ,,2 dni w Nowym Yorku" w reżyserii Julie Delpy. Szczerze to naprawdę świetny film, o ile ktoś ma poczucie humoru i rozumie niektóre żarty. Lubie takie filmy, trochę śmiechu, trochę spraw z życia wzięte, trochę romantyzmu. Po prostu z przyjemnością się siedziało i oglądało a nie jak niektóre filmy, że już człowieka nosi żeby wyjść. Sama reżyserka również wystąpiła w filmie jako Marion i świetnie sobie z rolą poradziła. Myślę, że jest wiele właśnie takich kobiet jak filmowa Marion, lecz nie będę Wam wszystkiego zdradzać, bo być może obejrzycie ten film i będziecie mogli sami ocenić. W rolę jej męża wchodzi Chris Rock jako Mingus i powiem jedno - świetny, świetny i jeszcze raz świetny. Chcę więcej z nim filmów jest po prostu mega :) Kończąc już o filmie naprawdę warto na niego iść, na stówę nie pożałujecie.
Tymczasem ja się biorę za ogarnięcie pokoju, który wygląda jak pobojowisko ( czy w ogóle możliwe jest wyuczenie się bałaganiarstwa ? ). I jeszcze jedno - w najbliższym czasie planuje zorganizowanie konkursu z nagrodami. Bądźcie więc czujni :)
kolejna ciekawa notka :) fajny film c: u mnie na blogu ankieta, bardzo zależy mi na głosie, wpadniesz?:)
OdpowiedzUsuńnie bardzo ogladama ffilmy ;p
OdpowiedzUsuńSerdecznie chciałabym Cie zaprosić do rozdania u mnie na blogu,jeżeli jesteś zainteresowana to więcej u mnie w poście - http://malgorzata-m.blogspot.com/2012/07/rozdanie.html .
Pozdrawiam serdecznie <3